Zamykam oczy i ciągle to widzę! Uśmiech pojawia się na twarzy, serce zaczyna bić mocniej … Czuje wzruszenie, ekscytację i dumę…. Nie wiecie o co mi chodzi? To przeczytajcie naszą relację z drogi kilku wariatów do sukcesu – i to w dodatku sukcesu leśno – górskiego!
Reprezentacja Rozbieganych Dobczyc w 12-osobowym składzie spędziła ostatni weekend w Krościenku nad Dunajcem. Cel był jeden: ukończyć Triadę, czyli zimowy bieg górski podzielony na trzy etapy o różnych długościach: 16 km, 11 km i 18 lub 33 km. Każdy z etapów ,,rozchodził” się na inne pasmo górskie: Gorce, Pieniny i Beskid Sądecki. I chociaż wyjazd był wspólny, to przeżycia i emocje
w każdym buzowały inaczej…
ETAP 1: PRZYGOTOWANIA
,,Plan- trening wytrzymałościowy. Głównie specjalizuje się w długich biegach asfaltowych. Ale żeby się rozwijać potrzeba nowych bodźców treningowych. W tym roku postanowiłem włączyć w swój plan przygotowawczy do wiosennego maratonu trochę biegów po pobliskich Beskidach, w celu poprawienia wytrzymałości siły biegowej. A co może być lepszym sprawdzianem, jak nie start w zawodach. Postanowiłem dołączyć do grupy wybierającej się na dwudniowe zawody do Krościenka.” Irek
,,Pewnego razu na treningu padł temat dotyczący Triady Zimowej. Nadeszła też myśl, a może i ja spróbuje pokonać dystans 42 kilometrów? I tak oto 06.01 stanęłam na starcie I etapu Triady Zimowej, biegu liczącego 16 km.” Klaudia
,,To miał być nasz pierwszy wyjazd, podczas którego obydwoje z Łukaszem mieliśmy być w roli kibiców – nie biegaczy. Dwa dni przed wyjazdem okazało się, że kolega z grupy Paweł Piwowarczyk musi zrezygnować. Nie udało mu się wyleczyć przeziębienia, więc jego pakiet był do wzięcia. Mój mąż, który woli biegać niż kibicować, zdecydował, że podejmie się udziału w biegu.” Marta
,,Kibice też mieli przed wyjazdem ręce pełne roboty! Staraliśmy się odciążyć biegaczy w planowaniu logistyki, wyżywienia itd. i oczywiście równocześnie przygotować porządny doping!” Ewa
ETAP 2: MIĘDZY STARTEM, A METĄ
,,Bieg ten był dla mnie dość istotnym wydarzeniem, ponieważ był to mój debiut w biegach górskich. Pogoda piękna – świeciło słońce. Trasa pierwszego etapu ciągnęła się w górę między domami. Dopiero po wybiegnięciu ponad zabudowania przekonałem się, że biegi górskie są specyficzne. Dlaczego? A no dlatego, że przez pewien odcinek trasy rozciągała się piękna panorama Tatr. Kolejna nowość to to, że część trasy trzeba pokonywać marszem lub niemalże wspinać się pod górę. Ten etap udało mi się pokonać bardzo dobrze, zajmując 23 miejsce i nawet nie byłem bardzo zmęczony, co mnie ogromnie cieszyło. Przygotowując się do kolejnego etapu- nocnego, czytałem komunikaty organizatorów i rozmawiałem z innymi biegaczami zaprawionymi w biegach górskich, w skutek czego postanowiłem zamienić buty z biegania górskiego na buty do biegów po asfalcie i jak się później okazało, to był błąd- wielki błąd. Pierwsza część trasy po asfalcie, dosyć szybkie tempo – myślałem, że będzie dobrze i wtedy wszystko się skomplikowało. Trasa zboczyła w górę z asfaltu na trawę, a następnie w kamienistą drogę. Jednak to jeszcze nie miało wpływu na mój bieg. Dopiero po zawróceniu i zbiegu na dół przekonałem się, dlaczego zamiana butów to była największa głupota, jaką mogłem zrobić. Większość zbiegu bardzo się ślizgałem po trawie i musiałem zwalniać, przez co traciłem wiele czasu. Po zbiegnięciu na asfalt na drugie okrążenie trochę nadrabiałem, ale po dobiegnięciu do wzniesienia zaczynała się ta sama historia. Po ukończeniu biegu byłem bardzo zmęczony, ale przede wszystkim zły na siebie, że w tak głupi sposób straciłem tyle siły. Mimo to moja pozycja po tym etapie nie pogorszyła się i ku mojemu zaskoczeniu awansowałem na 21 miejsce. Niedziela – drugi dzień zmagań. Rano zostaliśmy przewiezieni autokarem na start trzeciego i ostatniego etapu triady, czyli biegu na 18 km. Mimo zmęczenia z poprzedniego dnia bieg rozpocząłem w dosyć dobrym nastroju. Początek trasy prowadził drogą przez las, mimo oblodzenia dobrze mi się tam biegło. Im dalej, tym trasa robiła się coraz bardziej pod górę – tam zacząłem odczuwać potworne zmęczenie, ale nie było mowy o odpoczynku – trzeba było iść dalej. Po ciężkim podejściu trasa zaczęła się robić łagodniejsza i wreszcie upragniony szczyt Przehyba. Nie obyło się bez niespodzianek, ponieważ z grupą biegaczy pomyliliśmy trasę i trzeba było trochę nadrobić. Po powrocie na właściwą ścieżkę zaczął się zbieg z góry, który wbrew pozorom nie należał do łatwych ze względu na śnieg, kamienie i błoto. Mimo wszystkich przeszkód udało mi się dotrzeć do mety w jednym kawałku, gdzie czekali nasi wspaniali ROZBIEGANI kibice.” Sławomir
,,Nerwy zżerały mnie już w autokarze, ale Irek rozweselił mnie pozytywnym nastawieniem. Pierwszy raz czułam tak duży stres przed biegiem. Wystartowaliśmy razem, po kilometrze pod nogami… lodowisko! Nieźle się zapowiada jak na początek… Z czasem biegło się przyjemnie, poznałam kilka grupek bardzo miłych osób, które uprzyjemniały bieg. Kolejnym wyzwaniem była wspinaczka pod dość stromą górkę- było ciężko, ale otrzymałam nagrodę w postaci cudownych widoków ze szczytu wieży. Na 9 km dołączyłam do nowo poznanej biegaczki – Iwony, co sprawiło, że w mgnieniu oka upłynęło mi w jej towarzystwie 6 km. Gdy już zbliżałam się do mety, nie miałam nikogo przed sobą ani za sobą, nie byłam pewna, czy biegnę dobrze i nie zboczyłam z trasy, co było moją największą obawą…. Biegłam w tej niepewności kilka minut i chciałam już sięgać po telefon, aby ktoś z klubu zapewnił mnie, że jestem na odpowiedniej trasie, ale zza rogu wyłoniła się flaga RD oraz dopingujący kibice. Nigdy nie poczułam tak dużej ulgi po zobaczeniu znajomych twarzy. Wbiegłam na metę – I etap zaliczony- zostały jeszcze dwa… Wróciliśmy do domku… i trzeba szykować się do II etapu, czyli biegu nocnego liczącego 11 km. Znowu start, stres, nie wiadomo, co mnie tam czeka, ale trudno trzeba dotrwać do końca. Wystartowaliśmy! Początkowy bieg odbył się po równym terenie, następnie wspinaczka na szczyt. Z racji słabego światła rzucanego z mojej czołówki postanowiłam znaleźć „moje światełko”, którym została kolejna nowo poznana biegaczka – Iza. Razem przebrnęłyśmy przez błotko sięgające do kolan i rozpoczęłyśmy kolejne okrążenie. Zmęczenie dawało o sobie znać, ale Iza dopingowała mnie nie pozwalając na to, żebym się poddała, za co odwdzięczyłam się na końcówce do mety, dopingując ją i namawiając do szybszego biegu. Jestem jej bardzo wdzięczna za wsparcie, które mi dawała i za to, że była „moim światełkiem”. II etap z głowy. Następny dzień, nogi lekko zaczynały dawać o sobie znać, ale trzeba przygotować się do etapu III liczącego 18 kilometrów. Miałam duże wsparcie od kibiców RD, którzy wraz z nami- wariatami udali się do Krościenka nad Dunajcem. Dopingowali mnie również koledzy z klasy oraz jeden biegacz z klubu, który w Dobczycach trzymał za mnie kciuki i po każdym ukończonym biegu pisał do mnie z gratulacjami oraz poradami, które mi bardzo pomogły, a chodzi tu mianowicie o Pana Jana Piwowarczyka… Po wyjściu z domku udaliśmy się na miejsce, gdzie startował Irek wraz z Kamilem na dystansie 33 km, ponieważ ci dwaj panowie biegli trasę ultra. Gdy już wystartowali, my udaliśmy się do autokaru, który zawiózł nas na start biegu. Ponowny stres, nie wiadomo, co nas tam spotka… Start nastąpił nieoczekiwanie. Po pokonaniu zlodowaciałej trasy spotkałam Izę, koleżankę z II etapu triady, wymieniłyśmy parę zdań i ja postanowiłam przyśpieszyć- chciałam mieć to już za sobą. Wspinaczka pod Przehybę była ciężka i strasznie się dłużyła, ale udało mi się dotrzeć na szczyt. Teraz walczyłam tylko z głową i kilometrami, które zbliżały mnie do mety. Było dość mglisto i przez pewien czas prószył na zmianę śnieg z deszczem. Błotniste zbiegi dawały mi w kość i sprawiały ból moim zmęczonym nogom. Ale co to?! Asfalt! Czyli już koniec błotnistych ścieżek. Mój zegarek pokazywał ostatnie 500 metrów dzielące mnie od mety. Postanowiłam przyśpieszyć, aby szybciej zakończyć ten szalony weekend. Już słyszę Rozbieganych kibiców, którzy skandują moje imię i dopingują z całych sił. Meta, medal i… MAM TO! ” Klaudia
,,Był to mój debiut w biegach górskich. Trzy biegi w dwa dni z sumą przewyższeń ponad 2500m to niełatwe wyzwanie. Jakże te zawody różniły się od znanych mi do tej pory biegów ulicznych… Zawodnik musi być tam przygotowany na zmienne warunki atmosferyczne: na starcie słońce, a w miarę zdobywania szczytów – śnieg, mgła i opady. Trasy nie należały do łatwych – od odcinków szutrowych przez oblodzone odcinki leśne, aż po błoto po kostkę. Ale przecież czym większe wyzwanie – tym większa satysfakcja!” Irek
,,Mój debiut w biegach górskich – trzy biegi w dwa dni. Wbrew pozorom bieg etapowy do łatwych nie należy. Nogi nie mają za dużo czasu na odpoczynek. Na szczęście odcinki nie są za długie, za wyjątkiem niedzielnego odcinka 33km dla Triady Ultra. Wielki szacunek dla Irka i Kamila naszych ultrasów. Trasa wymagająca- w sobotę po pierwszym biegu byłam 3. kobietą OPEN. Wieczorny bieg z powodu zmiany butów na szosowe okazał się biegiem na przetrwanie w błocie i zjazdach po trawie. Prawdziwy hardcore. Po drugim etapie spadłam na 4 miejsce. Został ostatni odcinek, który mógł być kluczowy w decydujących rozgrywkach w walce o podium. Do dziewczyny z 3 miejsca miałam 2 minuty straty. Dzięki motywacji wszystkich Rozbieganych, a w szczególności Irka postanowiłam walczyć o 3 miejsce. Walka od samego początku była zacięta. Mijałyśmy się z dziewczynami z czołówki na podbiegach, na zbiegach nadrabiałam. Rywalizacja była wyrównana. Ale ostatnie 8 km zbiegu okazały się kluczowe. W górach zbiegi odgrywają istotną rolę. Można na nich dużo nadrobić i zyskać pewną przewagę. Udało się. Na metę wpadłam jako pierwsza kobieta! Chociaż jak się okazało miałam drugi czas. Do dziewczyny z 3 miejsca nadrobiłam 8 minut i dzięki temu stanęłam na podium Zimowej Triady” Ania
,,Muszę przyznać, że kibicowanie to fajna sprawa. Biegnący cieszyli się na nasz widok i dziękowali za doping, a my zdzieraliśmy gardła i biliśmy brawo biegaczom. Wytężaliśmy wzrok, aby z daleka wypatrzyć członków naszej ekipy i dodać im skrzydeł do dalszej walki. Po dobiegnięciu do mety były uściski, gratulacje i wielka radość, że się udało. Czasami kibicom towarzyszą też nerwy, że kogoś jeszcze nie widać. Ale to nie złość, lecz obawa, że na trasie mogło się coś złego stać. Nie obyło się też bez zdziwienia mieszającego się z wielką radością, że ktoś już dobiegł do mety.” Marta
ETAP 3: TO JUŻ JEST KONIEC!
,,Cały bieg ukończyłem na 19 miejsce w kategorii open- na ponad 200 osób które ukończyły całą Triadę, z czego jestem bardzo szczęśliwy, bo wyjeżdżając z domu moim celem było ukończenie biegu, a co dopiero myślenie o miejscu które zajmę. Mimo wielkiego zmęczenia wracając do domu powoli w naszych ROZBIEGANYCH głowach zaczęły się pojawiać kolejne plany biegowe i myślę, że wcześniej czy później w góry wrócimy.” Sławomir
,,Ukończyłam triadę liczącą w sumie 42 km, czyli maraton. Byłam szczęśliwa, że udało mi się pokonać wszystkie III etapy bez szwanku- może nie z cudownymi czasami, ale liczy się to, że przeżyłam! Chciałam również wyrazić szczere podziękowanie dla Ewki, Madzi, Pawła, Marty i Bożeny za doping i czekanie na mecie, aż do samego końca – z takimi kibicami każdy bieg jest udany. Dziękuje również towarzyszącym biegaczom Agnieszce, Ani, Irkowi, Sławkowi, Kamilowi i Łukaszowi za okazane wsparcie i pomoc!” Klaudia
,,Wielkie podziękowanie dla naszych kibiców – bez Was te biegi nie byłyby takie same! Jesteście niezastąpieni! Cel został osiągnięty, a debiut udany- zająłem 19 miejsce OPEN. Na pewno wrócę jeszcze do biegania po leśnych, górskich szlakach…” Irek
,,4 pory roku- starty w temperaturach wiosennych, z jesiennym błotem na trasie, w wyższych partiach zimowe krajobrazy ze śniegiem i lodem, a na mecie lato- dzięki naszym kibicującym słońcom, które zagrzewały do walki na ostatnich metrach i rozgrzewały uściskami! Za to emocji podczas tych 2 biegowych dni cały kalejdoskop: ciekawość przed pierwszym startem, jakie będą warunki na trasie, jak sobie w nich poradzę, jak rozłożyć siły na trzy biegi. Odrobina strachu i niepewności- czy ja na pewno jestem na to gotowa i czy dam radę??? Ekscytacja- bo każdy start to nowe wyzwanie. Zachwyt- kiedy na biegowym szlaku pojawiały się piękne widoki, a jednocześnie żal, że „tak szybko” muszę je podziwiać. Zmęczenie- kiedy przed oczami miałam ciężkie podejście, nogi już tak ochoczo nie rwały pod górę, a kilometry do mety zbyt wolno uciekały. Duma- za każdym razem kiedy wbiegałam na metę i medal zawisał na szyi. Radość i szczęście- że udało się pokonać trasę, wygrać z samą sobą i nie odpuszczać aż do końca! A do tego wszystkiego mnóstwo uśmiechów, bo triada to przede wszystkim weekend pełen fantastycznej zabawy w najlepszym rozbieganym i roześmianym gronie!!!” Aga
,,Jestem mega szczęśliwa. I dumna z siebie. Mój pierwszy start w górach okazał się moim sukcesem. Spodobało mi się. To całkiem inny sposób rywalizacji. Mówię o krótkich odcinkach, gdzie nie ma czasu na odpoczynek. Po stromych podejściach jest szaleńczy zbieg na dół. Uwielbiam ten moment, gdy puszczone nogi czasami w ostatniej chwili trafiają na bezpieczne podłoże. Nie ma czasu na pomyłki. Szczególne podziękowania kieruję dla naszego suportu. Rozbiegani Kibice spisali się na 6 plus. Dbali o Nas jak o mistrzów olimpijskich. Szykowali jedzenie, pilnowali organizacji- pełna profesja. Jesteście bezcenni. Z taką ekipa można biec na koniec świata. Dzięki jeszcze raz za wsparcie i wiarę.” Ania
,,Kto nigdy nie stał przy mecie wypatrując znajomych twarzy, nie zdaje sobie sprawy, ile jest w tym emocji i uczuć… Przytulając za linią mety naszych Rozbieganych łzy leciały nam ze wzruszenia patrząc na ich szczęście” Ewa
,,Dla mnie był to debiut w roli kibica, nie wyobrażałam sobie jaki ogrom emocji będzie towarzyszył mi podczas dopingowania przyjaciół z grupy ROZBIEGANYCH. Wydawać by się mogło, że wyjazd do Krościenka to będzie kolejna wycieczka turystyczno-krajoznawcza, jednak od momentu spotkania w „wesołych samochodach” pochłonęła mnie atmosfera wspaniałej przygody. Przez wszystkie etapy zawodów, prócz wspaniałego bycia razem, dzieliłam całą paletę emocji z naszymi dzielnymi biegaczami: obawę przed wielką niewiadomą jaką dla wszystkich był bieg górski, euforia na mecie, wzruszenie podczas dekoracji medalowej, radość i dumę, że wszystkim udało się ukończyć bieg i pokonać własne słabości. Zapewniam, że kibicowaniu towarzyszy dreszczyk emocji.” Bożena
W grupie siła- nie mamy tu żadnych wątpliwości. Gratulujemy wszystkim biegaczom, kibicom za wspaniały weekend, który po raz kolejny mogliśmy spędzić na dobrej zabawie w sportowym- mistrzowskim stylu!
Klaudia Para
Agnieszka Paszt
Anna Drzyzga- Błaszczyk
Marta Franiek
Ewa Wojtan
Bożena Włódyka
Sławomir Bryl
Irek Wojtan
Informacje przed VI Mini Festiwalem Biegowym o „Złotą Kózkę”
11.06.2024Zmiana statusu stowarzyszenia ROZBIEGANE DOBCZYCE
02.02.2024Wicemistrz w skarpetkach i puchar w przedszkolu
08.10.20186 października w bliskiej nam Wieliczce na Małopolskiej Arenie Lekkoatletycznej odbyły po raz pierwszy zawody pn. Run Salt Cup w ramach których przeprowadzono Puchar Polski Dzieci w biegach na dystansach od 60 m do 1 km oraz I Amatorskie Mistrzostwa Polski w biegu na 100 metrów. Nie mogło zabraknąć rodziny Rozbieganych i to w dosłownym znaczeniu!
Czytaj dalejosób w RD
dniem wspólnych biegów
maratonów
zorganizowane wydarzenia