Biegamy, bo lubimy dobrą zabawę!

Chociaż każdy z nas jest zupełnie inny, to wszystkich członków naszej Rozbieganej grupy łączy jedno: pasja do biegania i nieustanna chęć dobrej zabawy! A co za tym idzie? Oczywiście mnóstwo wyjazdów, spotkań biegowych i możliwości, aby zdrowo się pośmiać! 

W ubiegły weekend możliwości i do zabawy i do porządnego wycisku mieliśmy mnóstwo! Zacznijmy więc od początku i zobaczmy jak biegało się naszym zawodnikom w Warszawie, Zakrzówku i Wieliczce! 

 Przenieśmy się na chwilę do stolicy naszego kraju. Wyobraźmy sobie miasto pełne biegaczy, a wśród nich grupę szczęśliwców, którym zawsze świeci słońce. Chociaż nie wszystko szło kolorowo- zapomniane czipy, rozładowane telefony i grypa żołądkowa- to nic nie przeszkodziło nam w tym, co Rozbiegani lubią najbardziej- bieganiu i dobrej zabawie. O tym, co takiego działo się w stolicy opowiedzą Ania, Paweł i Tomek- przedstawiciele wszystkich dystansów biegowej Warszawy!

Sen o Warszawie…

„PZU Maraton Warszawski- wszystko zaplanowane w szczegółach, a życie jak zwykle zweryfikowało postawione zamierzenia. W sobotę po południu okazało się, że niestety uaktywnił się wirus żołądkowy sprzedany przed wyjazdem przez córkę. Zapas węglowodanów szybko się opróżnił, a na ładowanie nowych nie było szans. Zostało podjęcie decyzji: biec, czy nie biec. Jeszcze wieczorem myślałam o rezygnacji i przełożeniu startu na Rzeszów. Rano podjęłam jednak decyzję, że jak już jestem w Warszawie, to muszę spróbować. Wiedziałam, że zamierzony plan ciężko będzie zrealizować, ale bez walki się nie poddam.Najbardziej bałam się reakcji pustego żołądka na żele energetyczne, ale na szczęście obyło się bez atrakcji na trasie. Super szło do 35 km- niestety odwodnienie dało o sobie znać na ostatnich kilometrach i brakło energii. Ostatecznie życiowkę udało się poprawić prawie o 2 minuty. Myślę, że gdyby nie bardzo dobre przygotowanie- wielkie podziękowania dla trenera Ilya Markov– tego wyniku nie udałoby się wywalczyć. Niedosyt trochę został, ale myślę, że żal jakbym nie zaryzykowała byłby jeszcze większy. Żółty doping na trasie bezcenny. Dzięki Sławek za eskortę do mety. Życzę wszystkim takiego wsparcia. W grupie jest mega siła. Jeszcze raz dzięki wszystkim.  Do następnego maratonu- tam odbiję sobie z nawiązką.”

Anna Drzyzga-Błaszczyk

Nie chcemy być gorsi!

,,Kiedy nasi najwspanialsi maratończycy podjęli decyzję o starcie w Warszawie, ja, Magda i Kamil nie pozostaliśmy obojętni i zdecydowaliśmy się wystartować w sztafecie maratońskiej, by choć trochę móc poczuć smak królewskiego dystansu maratonu. Sztafeta składała się z 3 etapów. Pierwszy liczył ok. 9.5 km i biegł go Kamil. Drugi najdłuższy, bo ok. 22.5 km wziąłem na swoje barki, a trzeci ostatni czyli ok. 10 km pobiegła Magda. Każdy z nas dał z siebie wszystko, dzięki czemu dobiegliśmy na metę jako 71 sztafeta. Jak wiadomo w grupie siła, dlatego postanowiliśmy z Kamilem, że wbiegniemy z Madzią razem na metę, żeby wspomóc ją w ostatnich metrach biegu i cudnie uwieńczyć wspólny start w sztafecie. „

Paweł Urbański

Warszawska ,,piątka”

,,W miniony weekend wraz ze znajomymi z ROZBIEGANYCH DOBCZYC wybraliśmy się na biegowy podbój Warszawy. W dniu biegu od samego rana byłem jakiś poddenerwowany i rozkojarzony- zapomniałem sobie przygotować coś do jedzenia przed startem ,w moim pakiecie startowym nie miałem agrafek do przypięcia numeru startowego i co najgorsze- w drodze na start zorientowałem się, że nie mam chipa, bo zostawiłem go w miejscu gdzie nocowałem, a to był drugi koniec Warszawy. Jakoś z tymi problemami sobie poradziłem- od kolegi coś zjadłem agrafki też się załatwiło, a i chipa dosłownie na 3 minuty przed startem udało się mi dostarczyć (podziękowania dla mojej Ilonki).

W Warszawie startowałem na dystansie 5 km i z tego biegu jestem zadowolony ,choć zawsze mogłoby być lepiej. Przed startem zakładałem, że pobiegnę na okolice 18 minut- no i się udało w 100% , ale szanse na zrobienie swojej życiówki na 5 km były ogromne, bo biegło mi się rewelacyjnie. Od samego początku biegłem równo i w miarę spokojnie, założone tempo biegu realizowałem idealnie, ale po 3 kilometrze zrozumiałem, że do mety nie jest daleko, a ja tak na prawdę nie jestem jakoś zmęczony. Postanowiłem troszkę przyspieszyć i urwałem się małej grupce, z którą biegłem od samego początku. Zacząłem doganiać i wyprzedzać innych biegaczy, którzy byli sporo przede mną. Wbiegając na metę czułem się naprawdę dobrze, nie byłem mega zmęczony – po prostu to był mój dzień i wykręciłem 17’47”, czyli o 1 sekundę od mojej życiówki. Troszkę żałowałem, że początkowe 3 kilometry pobiegłem tak zachowawczo, bo była ogromna szansa na super czas, no ale trudno się mówi. Następnym razie muszę w siebie bardziej uwierzyć i od samego początku mocno biec.”

Tomasz Kupiec

Idźmy dalej, a raczej biegnijmy… na Zakrzówek, gdzie wśród bajecznych widoków biegowe ścieżki przemierzała inna reprezentacja Rozbieganych. O tym, jak się biegało opowiedzą Radek i Łukasz.

Powtórka z rozrywki

,,Bieg na Zakrzówku odbył się już po raz drugi. Był on zwieńczeniem cyklu ITMBW 2017 ( w którego skład wchodziły jeszcze: Bieg Walentynkowy, Biegiem na Bagry oraz Bieg Swoszowicki). Trasa była mi znana sprzed roku. Mimo obfitych opadów deszczu w ubiegłym tygodniu organizatorzy dołożyli wszelkich starań, aby warunki do rywalizacji były jak najlepsze. Wymagający podbieg, piękne widoki na zbiornik Zakrzówek, idealna pogoda – to wszystko sprawiło, że czas podczas biegu upływał niesamowicie szybko. Osobiście jestem bardzo zadowolony z wyniku – w przeciągu roku udało mi się poprawić rezultat na tej trasie o prawie 10 minut. Na pewno bieg ten był znakomitym przetarciem przed Biegiem 3 Kopców na którym pojawimy się już większa ekipą Rozbieganych.”

Radek Budzowski

O podbiegach i drugim życiu

,,”Biegiem na Zakrzówek 2″ to był mój pierwszy bieg z cyklu biegów organizowanych przez ITMBW. Zdecydowałem się tylko na start w biegu na 3 km z powodu odniesionej niedawno kontuzji. Start biegu był wyznaczony na godzinę 12, więc po przybyciu na miejsce, szybko odebrałem numer startowy i przystąpiłem do porządnej rozgrzewki. Po strzale z pistoletu wyruszyliśmy na trasę. Pierwsze kilkaset metrów okazało się bardzo wymagające z powodu zdradzieckiego błota. Każdy następny krok mógł się skończyć bolesnym upadkiem, czego niektórzy rywale doświadczyli. Następnie przed nami wyłowił się niewielki podbieg, który dość sprawnie pokonałem. Zmieniła się też nawierzchnia, z kamienistej na asfaltową, więc mogłem spokojnie przyspieszyć zbiegając, nie ryzykując przy tym upadku. Najcięższy punkt na trasie znajdował się ok.1,5 kilometra od miejsca startu. Do pokonania miałem ok. 300 metrowy podbieg, który okazał się bardzo ciężki. Pod koniec podbiegu z powodu kryzysu, przeszedłem do marszu. Na szczęście na szczycie wstąpiły we mnie nowe siły i wąską ścieżką prowadzącą przez las pomknąłem do mety. Po wybiegnięciu z lasu wyłonił się wspaniały widok na cały zalew Zakrzówek. Do mety pozostało już tylko kilkaset metrów. Goniłem dwóch biegaczy. Gorący doping Radka sprawił, że jeszcze bardziej przyspieszyłem. Niestety rywale okazali się zbyt mocni. Przekroczyłem linię startu osiągając czas 15:45. Następnie otrzymałem ładny medal, który zawiśnie na mojej ściance z medalami.”

Łukasz Paszt

To jeszcze nie koniec naszych weekendowych zmagań… Końcowym punktem na trasie biegowych podróży jest Wieliczka, gdzie głównym bohaterem jest półmaraton, o którym opowie Paweł.

Wielickie górki po raz trzeci

,,Półmaraton Wielicki to dla mnie wyjątkowy bieg. Mój pierwszy półmaraton zapamiętam na zawsze. Deszcz, zimno, wymagające podbiegi i w końcu medal – tak było w 2015 r. Dwa lata później po raz trzeci stanąłem na starcie przy Solnym Mieście tym razem doskonale zdając sprawę z jaka trasą się spotkam. Miałem mały rachunek do wyrównania. Razem z Grzegorzem wystartowaliśmy z planem złamania własnych życiówek. Pierwsze 10 kilometrów biegło się bardzo przyjemnie, co potęgowała ładna pogoda! Po raz pierwszy w historii biegu wyszło słońce! Niestety w moim przypadku planu nie udało się zrealizować. Na 15 km. zacząłem tracić siły, co przy kolejnych podbiegach skutkowało zmianą tempa biegu, a w ostateczności czasem 1h 57min na mecie. Lepiej niż przed rokiem ale…no cóż …chyba mam znowu jakiś rachunek do wyrównania! Taka już nasza- biegaczy choroba, ale dobrze mi z tym.

PS. Grzegorz poszedł jak strzała zdobywając kolejną życiówkę! A wierzcie mi , w Wieliczce to nie jest łatwa sprawa – Szacun kolego! PS. 2 – Nowe softy robią robotę! Spojrzenia innych grup – bezcenne!”

Paweł Kniaziowski

Tym sposobem Rozbiegani dokładają kolejne kilometry do swoich biegowych statystyk. Jesień dopiero się zaczyna – czas pokazać jeszcze więcej!

Aktualności

Zobacz więcej

Zmiana statusu stowarzyszenia ROZBIEGANE DOBCZYCE

02.02.2024

Widzimy się 16 czerwca 2024

25.01.2024

Blog

Zobacz więcej

Zmiana statusu stowarzyszenia ROZBIEGANE DOBCZYCE

02.02.2024

Czytaj dalej

Wicemistrz w skarpetkach i puchar w przedszkolu

08.10.2018

6 października w bliskiej nam Wieliczce na Małopolskiej Arenie Lekkoatletycznej odbyły po raz pierwszy zawody pn. Run Salt Cup w ramach których przeprowadzono Puchar Polski Dzieci w biegach na dystansach od 60 m do 1 km oraz I Amatorskie Mistrzostwa Polski w biegu na 100 metrów. Nie mogło zabraknąć rodziny Rozbieganych i to w dosłownym znaczeniu!

Czytaj dalej

38

osób w RD

Czwartek 19:30

dniem wspólnych biegów

5 Koron

maratonów

6

zorganizowane wydarzenia